W pierwszym swoim temacie na temat snów pisałem o definicji
snu podanej przez C.G. Junga: "sen to organ pomocniczo-kontrolny, który
jest reakcją na coś złego w psychice". Jest to ciekawa definicja i według
mnie słuszna, lecz nie wyczerpuje tematu podobnie jak jakakolwiek inna
encyklopedyczna czy słownikowa. Zadziwiający jest fakt, iż choć na śnieniu
spędzamy nawet 25 lat swojego życia to nikt nie może z całą pewnością
powiedzieć czemu człowiekowi potrzebna jest ta niesamowita czynność.
Pragnę rozważyć w tym
temacie co dla mnie jest snem, oraz ustalić definicję tego stanu. Jak widać
porywam się na zadanie pionierskie, ale myślę, że wnioski do których doszedłem
są całkiem ciekawe - a co najważniejsze uspokajają moje pragnienie znalezienia
odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.
Wiemy, iż libido chce
być obsadzane na innych ludzi. Freud porównywał to do nibynóżek, które wychodzą
na zewnątrz pierwotniaka, by pomagać mu w odżywaniu się na drodze fagocytozy.
Naturalnym jest, iż we śnie, podobnie zresztą jak w chorobie, libido jest cofane
i "obsadzane" na nas samych. Pytanie, które się nasuwa automatycznie
brzmi: "po co psyche wycofuje libido skoro celem życia jest 'kochać i być
kochanym' "?
Odpowiedzi na to
pytanie nie zdołałbym udzielić bez teorii introjekcji. Przypominając, przy
nagłym zerwaniu obsadzonego libido (po na przykład kłótni, albo obrażeniu)
libido takie wraca do nas. Jednak w pewien specyficzny sposób oddziaływuje na
nas - cały czas myślimy o tej osobie (przeważnie negatywnie :D ), jesteśmy
podenerwowani, mówimy, iż mamy "cały dzień zniszczony" przez daną
osobę. Libido więc nie wróciło do nas w takiej "czystej" postaci w
jakiej zostało wysłane. Stało się one "zanieczyszczone" poprzez
przebywanie na danej osobie i teraz to zanieczyszczenie oddziaływuje wewnątrz
nas nieraz w postaci kompleksów, które jakby cały czas szeptały nam w duszy
raniące słowa bliskiej osoby.
O uzdrawiającym śnie,
o śnie, po którym człowiek budzi się wypoczęty - mówi się i piszę się chyba od
zarania dziejów. I przeważnie nie ma się na myśli żadnego fizycznego aspektu
uzdrowienia, gdyż sen z punktu widzenia fizycznego jest stanem bezsensownym.
Człowiek otrzymuje energię z jedzenia, więc jeśli zmęczenie byłoby tylko
brakiem energetycznym, to dostarczenie odpowiedniej ilości dżuli powinno przywrócić
wigor, a jak wiemy tak nie jest. Zmęczenie więc, jest na ogół pewnym stanem
psychicznym. Czemu ciągle wspominam "na ogół"? Szczególnym
przypadkiem, który ciągle mam gdzieś "z tyłu głowy" jest sprawa stanu
chorobowego organizmu, w którym zmęczenie, oraz sen są stanami, w których mogą
sprawniej zachodzić fizyczne mechanizmy uzdrowicielskie organizmu.
Bardzo często mądrość
ludowa jest nie do podważenia i nierzadko wyprzedza doniesienia naukowe w wielu
dziedzinach. Tak i tu z pewnym uzdrowicielskim działaniem (czy to somatycznym,
czy psychologicznym) nie przystoi mi się nie zgadzać. Więc jeśli libido jest we
śnie cofane ze wszystkich podmiotów kateksji, a z drugiej strony sen ma
działanie uzdrowicielskie to wprost wynika z tego wniosek, iż sen musi mieć
możliwość pewnego radzenia sobie z "zanieczyszczonym" libidem. W tym
upatruję główny powód i cel śnienia.
Sen ma na celu
usunięcie zabarwienia emocjonalnego, lub minimalizację jego, by oczyścić
libido. Jeśli by tak się nie stało, "zanieczyszczone" libido nie
mogłoby być znów obsadzane, gdyż już jest z kimś związane (czyli jest
introjekcją). Nie zawsze udaje się całkowicie oczyścić libido, wtedy resztki są
jak trucizny, które zanieczyszczają naszą psyche. Zależy to od siły emocji,
oraz częstości występowania zranienia. Jednak podczas kolejnych snów
nieświadomość wciąż i wciąż próbuje wydobyć resztki zanieczyszczonego libido
poprzez uwolnienie go z jakiegokolwiek zabarwienia emocjonalnego. To właśnie
dlatego mówi się, iż "czas leczy rany", albo "prześpij się,
poczujesz się jutro lepiej".
Sen więc polega na
gruntownym oczyszczaniu całego libido. A jeśli tak, to skoro libido związane
jest z emocjami, a emocje z pamięcią, to sen więc w jakimś sensie musi mieć
związek z jej konsolidacją co potwierdzają współczesne empiryczne badania
naukowe.
Hipnogram snu wygląda
tak:
Widzimy wyraźnie jak
w pierwszych dwóch fazach snu jakby cała głębia świadomości jest
"skanowana". Później następują gwałtowne skoki do fazy REM, która
jest najistotniejszą fazą snu. Dowiedziono, iż zaburzenia REM - powodują jakby
człowiek w ogóle nie spał, choć tak się działo w pozostałych fazach.
Udowodniono również, iż w fazach REM dochodzi do halucynacji w postaci marzeń
sennych. To właśnie wtedy uwalniany jest ładunek emocjonalny
"zanieczyszczonego" libido. Proszę zauważyć, iż nigdy, żaden sen nie
jest bez emocjonalny, neutralny, jak film, który nas nudzi. Uczucia są zawsze
żywe i wyraźne. Kolejne fazy snu jak widać są płytsze i częstsze i to w nich
dochodzi do ponownych prób usunięcia już tylko tych naleciałości emocjonalnych,
które są wyjątkowo trudne do uwolnienia. Każda taka próba osłabia ładunek
emocjonalny.
Spójrzmy teraz o
cechach snu jakie wymieniał Freud i zobaczmy, czy potwierdzają moją teorię:
Staje się jasne, że
przeżycie z dnia poprzedniego ma wpływ na to o czym śnimy.
Rzeczywiście sen ma
za zadanie usunąć podnietę psychiczną, jednak Freud mylił się twierdząc, iż ma
to uchronić śpiącego przed wybudzeniem się, jako, iż do krótkich wybudzeń
dochodzi mimowolnie jak to widać na hipnogramie. Jest to również sprzeczne z
tym jak wygląda sen u noworodków, które przecież często w dwu godzinnych
cyklach na przemian budzą się i śnią.
Odwróciłbym kolejność
- marzenie senne jest po to, by usunąć "zanieczyszczone" libido, co
jest równoznaczne z tym, że podnieta psychiczna zostaje spełniona. Ma to
oczywisty związek z drugą cechą, o której wspomina Freud. W końcu jedyną
możliwością usunięcia popędu jest jego wypełnienie.
Rozważmy jeszcze
psychopatologiczne działanie braku snu. Na Wikipedii podają, iż brak snu lub
tylko zaburzenia REM prowadzą do:
Część objawów jest
nieswoistych, lecz na pewno uwagę zwraca głównie ten mówiący o halucynacjach.
Jak to można wytłumaczyć? Libido musi wrócić i być oczyszczone, więc
nieświadomość zawraca je przymusowo symulując sen, albo inaczej mówiąc
pozbawiając świadomość realności. Libido nie ma być na czym obsadzane w
fantazjach (oprócz nich samych oczywiście - co jednak nie wyczerpuje całego
potencjału), więc obsadza się na danej osobie.
Myślę, że to
spojrzenie na sen pomoże mi w kolejnych wnioskach skierowanych na naturę
empiryczną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz