Porzucona lub utracona więź może zostać wcielona w
wewnętrzny świat człowieka- tworząc pewne wewnętrzne struktury w
nieświadomości. Bardzo często w filmach i sztuce poruszany jest motyw nie tylko
aniołka i diabełka pojawiających się nagle koło głowy i starających się
nakłonić kogoś do złego lub dobrego działania, ale także motyw rodzica lub
jakiegoś przewodnika, który w postaci jakiegoś quasi-ducha radzi bohaterowi w
danej kwestii. Są to właśnie przykłady pewnych wewnętrznych tworów nazywanych
introjekcjami.
Tworzą one jakby
własną postać w nieświadomości, która wpływa na ego podobnie jak super-ego czy
id. Dziecko, które kiedyś usłyszało od kogoś, że jest nic nie warte, głupie,
dziwne z powodu doznanej przykrości zrywa więź, jednak to co zostaje na końcu
łańcucha, który niszczy, zostaje zrzutowane na nie same w postaci takiej
introjekcji, która cały czas oddziałuje na nie. Zaburza to samopoczucie i
własną wartość, zaburza to poczucie własnej godności.
Przysłowie - "z
jakim przystajesz takim się stajesz" także można wyjaśnić pojęciem
introjekcji. Jest to swoiste przejmowanie cech drugiej osoby, które nieświadomie
wchodzą do nas i oddziałują na ego poprzez obsadzenie libido. Ale o tym trochę
później.
Introjekcja może mieć
też dobre strony, np. zawodnik przypominający sobie wszystkie dobre słowa i
uznanie od strony innych i trenera. Również jest to częsty motyw filmowy.
Bardziej interesującą kwestią jest jednak sprawa negatywnego oddziaływania
takich struktur na nas samych.
Fakt introjekcji tłumaczy
dlaczego złe rzeczy tak bardzo oddziałują na nas i tak długo je pamiętamy. Po
zerwaniu więzi z przykrym skutkiem dla nas samych, pozostaje smutek i złość w
proporcjach osobniczych. Nie mając bezpośrednio celu przeciw któremu miałyby
być wymierzone często obrywa się osobom postronnym (np. pracownik wracający do
domu wrzeszczy na niczemu winną żonę) lub też wyładowuje to na sobie (np.
walenie pięścią w ścianę i inne zachowania autoagresywne).
Tendencja w
psychologii i psychiatrii była zawsze taka by to odreagowywać poprzez sport,
tłuczenie jakichś naczyń itp. co jednak jest oczywiście niewłaściwe. Na
szczęście tendencja ta jest zahamowywana i "specjaliści" poszli po
rozum do głowy i wzięli przykład z rozwiązywania takich konfliktów np. przez
osoby duchowne. Agresja rodzi agresję - czemu w tym przypadku miałoby być
inaczej?
Osoba uciskana, na
której stosuje się przemoc fizyczną lub psychiczną będzie znosić to do pewnego
krytycznego momentu, po którym w ataku furii postara się powstrzymać to co mu
przeszkadza. Jest to wskazówka do wyciągnięcia wniosku, że ten twór bezosobowy w
naszej podświadomości może rosnąć i uciskać ego. Jej wzrost wyrażać się musi
poprzez funkcję podobną do funkcji eksponencjalnej. Co więcej, jeśli motywem
ataku na ego jest np. zakaz robienia czegoś kulminacja złości nie koniecznie
musi wyładowywać się przeciw fizycznie obecnemu autorowi zakazu, ale może
wyrazić się na jego podświadomej projekcji. Np. często dzieci mówią: "ja
pokaże temu tacie, zrobię mu na przekór!".
Są dwie formy reakcji
na obraźliwy epitet skierowany pod naszą stronę: ucieczka (smutek) albo atak
(złość). Podkreślić chce jeszcze raz, że gdy brak fizycznie osoby, która ten
epitet rzuca atak lub obrona skierowana może być przeciw temu obiektowi
wyprojektowanemu na nieświadomości. Atak będzie widoczny w zachowaniach
agresywnych (autoagresywnych), zaś obroną pod postacią smutku będzie
zaakceptowanie nacisków tego quasi-popędu na ego. Podobnie jak osoba, w kłótni
może się coraz bardziej "nakręcać" przez to, że oponent w dyskusji
nie zaprzestaje ataków, tak osoba "zdołowana" by jeszcze bardziej
będzie się smucić będzie szukać do tego powodów. W ten sposób "karmi"
się nasz stworek.
W swej konstrukcji
jest bardzo podobny do popędów stąd po spełnieniu jego nacisków uspokaja się.
Po ogromnej kłótni, lub po solidnym płaczu zawsze czujemy jakąś tam ulgę.
Naturalną rzeczą jest fakt, iż im bardziej "drażnimy" i spełniamy
żądania popędów tym są one silniejsze. Również tak samo sprawa ma się z naszymi
introjekcjami. Im bardziej się złościmy lub smucimy tym silniej one będą
oddziaływać na ego.
Czemu osoba w stanie
melancholijnym tak bardzo chce współczucia, nie chowa się ze swym bólem, chce
by inni ją żałowali? Akceptując żądania introjekcji utożsamia się z nimi.
Zaczyna zarzucać sobie tak naprawdę to co ktoś inny o niej powiedział. Ciekawym
zjawiskiem jest to, że osoba w takim stanie zarówno może szukać dalszych faktów
popierających to, że jest niegodną, niezdolną do czegokolwiek, moralnie podłą
istotą lub/i wręcz przeciwnie jakąś satysfakcję odnajduje w słowach
zaprzeczania i współczucia. Dzieje się tak dlatego, gdyż ego wie, że oskarżenia
wysuwane przez siebie są niewłaściwe i szuka pomocy w zewnętrznym świecie. Po
raz kolejny ego nas ratuje. :)
Zaobserwować możemy u
osób melancholicznych, depresyjnych pewną cykliczność pogarszania się stanu.
Wyjaśnić można to na przykładzie podobieństwa zwykłych popędów, które zachowują
się podobnie. Obrazowo można by to przedstawić jako głód tego stworka. Obiekt
jest "głodny" - wtedy stan kogoś pogarsza się. Zaspokojenie go, lub
powstrzymanie od dostarczenia "pokarmu" poskutkuje z pewnością o
zaprzestaniu jego ucisków na "ja".
Czy żałoba po stracie
obiektu miłości jest czymś podobnym? Każde zerwanie więzi niesie ze sobą pewne
niemiłe skutki. Można na podstawie metapsychologicznych teorii wyjaśnić to na
podstawie przeniesienia libido. Również tworzy się wyobrażenie po osobie
zmarłej - stąd tak częste jest wspominanie ich zaraz po stracie. U osób nie mogących
się pogodzić ze stratą ukochanych osób introjekcje nie muszą mijać, więc
niekoniecznie samoczynnie żałoba przechodzi. W normalnym przypadku żałoba
wykona pewną pracę, a libido zostanie przeniesione. Praca żałoby musi polegać
na powolnym wygaszaniu i neutralizowaniu obiektu introjektowanego. W przypadku
patologicznym, kiedy ktoś nie może się pogodzić ze śmiercią najbliższego,
żałoba okazuje się zbyt słabym narzędziem. Kiedy tak się dzieje, człowiek musi
odnieść się co do tego obiektu projektowanego na nieświadomość w postaci
zazwyczaj pierw smutku, później złości, a następnie znów smutku.
Po zerwaniu więzi,
zawsze reakcja osoby, która to odczuwa jest podobna jednak może się różnie
wyrażać. Kiedy dochodzi do zniszczenia więzi w formie śmierci osoby ukochanej,
która kochała też nasz podmiot introjekcja nie może wyrażać się w czymś złym co
nam on powiedział. Ujściem agresywnym będą wyrzuty oraz pytania kierowane ze
złością: "czemu mnie opuściłaś?!". Nim wyjaśnię ujście defensywne
przedstawię pewną analogię.
Dla dziecka miarą
miłości rodzica jest ilość czasu jaki z nim spędza na zabawie, na różnych
wspólnych spacerach itp. Jeśli tak nie jest dla dziecka jest to sygnał, że
rodzic niebardzo je kocha. Dziecko wtedy nie usprawiedliwia tego faktu złym
rodzicem, ale tym, że musi być głupie, mało interesujące, niemądre, niegrzeczne
i dlatego nikt się z nim nie bawi. Podobnie będzie w przypadku defensywnego
przeżywania żałoby. Pomimo, że zmarły odszedł ze starości, introjekcja będzie
naciskać, iż odszedł od nas, bo jesteśmy mało warci, niegodni. Człowiek taki
zaczyna czuć się nic nie wart, samotny i niechciany, niedowartościowany.
Później również jak pisałem wyżej, może szukać na to u innych zaprzeczenia,
albo potwierdzenia - karmiąc w ten sposób swoją quasi-żądzę.
Możemy wyróżnić pewną
zależność między tym samym faktem, który nas zabolał i spowodował pogłębienie
kompleksu. Oba spowodują, iż się powiększy. Zależnością jaką cechują się
introjekcje jest więc ich łączenie. Czy jest to suma, iloczyn, czy inna
operacja łącząca to już kwestia osobnicza. Słowem uzupełnienia - nie rozróżniam
kompleksu od introjekcji negatywnej, gdyż uważam, że takiej różnicy nie ma.
Ekstremalną
aktywnością, do której doprowadzić może introjekcja jest samobójstwo. Człowiek
zabija drugiego, bo go nienawidzi. Człowiek chce zabić siebie, bo nienawidzi
siebie. U ludzie "zdrowych" obserwujemy silne tendencje narcystyczne,
jak więc ego, które kocha siebie może jednocześnie siebie nienawidzić? Ono
kocha siebie, ale nienawidzi introjekcji. Nienawiść do osób, które kogoś
skrzywdziły jest silniejsza niż miłość do siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz